Podróż do Nowego Jorku od dawna była na mojej bucket list (czyli liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią). Przed wyprawą zastanawiałam się, co mogę zrobić, aby jak najwięcej z niej zapamiętać. Podczas zeszłorocznych wakacji we Włoszech skoncentrowałam się na urban sketchingu, czyli rysowaniu z natury. Tym razem chciałam połączyć miejskie szkicowanie z czymś więcej, aby moje wspomnienia były jak najbardziej żywe i wyraźne. I dlatego zdecydowałam się na travel journal, czyli dziennik podróży. Z tego wpisu dowiesz się, dlaczego warto prowadzić dziennik podróży i przede wszystkim - jak to zrobić.
Po co prowadzić travel journal?
Gdy coś mnie zachwyca, czuję to całą sobą. I chcę podzielić się tym uczuciem z innymi albo móc wracać do niego i przywoływać dla samej siebie. Słowem: chcę je zapamiętać jak najdłużej i najbardziej szczegółowo. Ale jak zamknąć cały wachlarz emocji i sygnały odbierane przez wszystkie zmysły w spójnej całości? Jak przekazać dziecięcą radość, którą czułam np. w Summit One Vanderbuilt - Observatory Deck NYC? Albo gdy pierwszy raz zobaczyłam panoramę Nowego Jorku wraz z kultowym Empire State Building? Samo zdjęcie może nie wystarczyć, zabraknie nazywania uczuć, skojarzeń. Z kolei samym niedoskonałym opisem mogę nie sprawić, że to miejsce znów stanie mi przed oczami z całym swoim pięknem, grą świateł, bogactwem faktur. Najlepiej więc połączyć zdjęcia, rysunki i słowa. I właśnie po to stworzyłam dziennik podróży.
Co oprócz rysunków?
Co tylko chcesz! Do swojego travel journala dołącz wszystko, co przywołuje Twoje wspomnienia. Może to być rachunek z restauracji, w której zjadłaś najpyszniejszą pizzę. Lub bilet z teatru czy wystawy, którą od dawna chciałaś odwiedzić. A może bilet z autobusu, do którego przypadkiem wsiadłaś i wylądowałaś zupełnie w innym miejscu, ale też było super? Spójrz, co ja dokładam do mojego travel journala.
Zdjęcia z mobilnej drukarki
Korzystałam z małej drukarki do zdjęć Xiaomi. Mini Polaroid lub Instax też będą świetnym rozwiązaniem. Być może też to zauważyłaś, że często mamy mnóstwo podobnych do siebie zdjęć w telefonie czy na komputerze. A gdy chcemy je komuś pokazać i opowiedzieć o danym dniu pojawia się problem. Zdjęć jest za dużo i nie wiemy, od czego zacząć. Nie mamy wybranych tych najlepszych, które najpełniej pokazują nasze emocje.
Jak rozwiązuję ten problem? To proste! Od razu wybieram zdjęcia, drukuję je, wklejam do dziennika i opisuję. Bo oczywiście oprócz wklejenia zdjęcia, piszę komentarz.
Bilety, ulotki, wizytówki…
… fragmenty torebek na zakupy, zasuszone liście i kwiaty. Czyli wszystko, co pomoże mi pamiętać, co danego dnia robiłam. Też spróbuj. Znalazłaś piękny liść? Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś dołączyła go do swojego dziennika podróży. Przecież botanicy właśnie to robili - podziwiali lokalną florę, opisywali ją i czasem w zielnikach przywozili zasuszone okazy (oczywiście nie zrywaj roślin pod ochroną).
Bilety z metra czy samolotowe również doskonale wpasują się w Twój travel journal.
A propos biletów do metra… Opowiem Ci historię, która trafiła do mojego dziennika z podróży.
Było po 10 w nocy, gdy z mężem, zmęczeni po ponad 13-godzinnej podróży pociągiem i samolotem (oczywiście z opóźnieniami!), dotarliśmy do stacji metra. Od celu, czyli noclegu, dzieliły nas raptem 3 przystanki. Potrzebowaliśmy biletu. Sprawdziliśmy, że najkorzystniej będzie kupić nielimitowany bilet tygodniowy. Pełni nadziei podeszliśmy do automatu biletowego - a on, przy płatności kartą, poprosił nas o podanie nie PINu, ale… kodu pocztowego. Prawdopodobnie nawet tego nie zauważyłam i odruchowo wpisałam dwukrotnie PIN, oczywiście dziwiąc się, czemu płatność nie przechodzi. Gdy doczytaliśmy, że chodzi o kod pocztowy, przepisaliśmy z przewodnika kod NY. I co? Zablokowaliśmy sobie kartę.
Czy mieliśmy drugą, zapasową kartę? No pewnie! Kartę mieliśmy, ale przed wyjazdem zapomnieliśmy przelać na nią pieniądze…
Co dalej? Telefony! Przecież jesteśmy w Ameryce, w 21. wieku! Nic z tego… Telefony nie miały zasięgu i z trudem łączyły się z internetem ze stacji metra.
Gorączkowo myśleliśmy, co dalej. Skoro zdobycze współczesności, czyli płatności kartą i internet nie działają, pozostaje nam stara, dobra, sprawdzona gotówka. Ale nie… Automat biletowy miał jakąś awarię i nie przyjmował gotówki, a kontrolerzy metra już dawno skończyli pracę (i byli tam, gdzie my też chcieliśmy być, czyli w domu). Skończyły nam się pomysły.
Skoro jednak opisałam tę historię w travel journalu, to prawdopodobnie sobie poradziliśmy i dotarliśmy do kwatery. Jak? Pomogła nam przesympatyczna Amerykanka. Zaprowadziła nas do innego automatu i pomogła kupić bilety za gotówkę. I wyjaśniła, że kod pocztowy, o który prosił automat, to kod pocztowy dla miejsca wydania karty - czyli polski. W życiu byśmy się tego nie domyślili. :)
Teraz mogę śmiać się z tej historii. To w sumie niezły wyczyn - zablokować sobie kartę raptem kilka godzin po przyjeździe. Ale wtedy, gdy byliśmy niewyspani, z jet lagiem, po długiej podróży, z bagażami - wcale nie było nam do śmiechu.
Czego potrzebujesz, aby stworzyć dziennik podróży?
Pewnie nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, jeśli powiem, że zasadniczo potrzebujesz dwóch rzeczy: notesu w kropki i swoich ulubionych artykułów piśmienniczych. :)
Notes do travel journala
W mojej podróży postawiłam na minizeszyty - małe zeszyty w kropki. Są małe, ich wymiary są zbliżone do paszportu, czyli to 9x13 cm. Zmieszczą się więc w każdej torebce. I na pewno nie sprawią, że staniesz na lotnisku przed wyborem, czy wyrzucić notes, czy część ubrań, bo Twój bagaż przekracza limity linii lotniczych. ;)
W Nowym Yorku zapełniłam aż 3 minizeszyty. Tak właściwie to cztery. Ale ten czwarty jest tylko dla mnie, bo są w nim moje prywatne zapiski. W ten sposób rozwiązałam problem: jak stworzyć dziennik do pokazywania innym i jednocześnie mieć przestrzeń na prywatność. Po prostu stworzyłam osobny notes, którym nie chcę dzielić się ze światem. Tobie też polecam tę sztuczkę. Możesz prowadzić jeden dziennik, który będzie jak album fotograficzny do pokazywania rodzinie i znajomym i drugi - tylko dla Ciebie.
Zdecydowałam się na minizeszyty też dlatego, że chcę, aby jedna podróż była zamknięta w jednym notesie. W przypadku notatników A5 w kropki miałabym problem, aby zapełnić je całe. A teraz mam je trzy (podzielone tygodniami i miejscami), które mogę połączyć w jeden większy, jeśli będę chciała.
Oczywiście, jeśli wolisz, możesz wszystkie podróże dokumentować w jednym większym notesie. Ciekawym rozwiązaniem będzie podzielenie podróży według lat, odwiedzonych państw albo długości pobytu (podróże małe - weekendowe i duże - tygodniowe, miesięczne). Dodatkowo jeśli wybierzesz notes z czarno-białym papierem, kolory będą mogły oddzielać od siebie poszczególne wyprawy.
Przybory do pisania
W wyborem notesu nie miałam najmniejszego problemu. Jednak selekcja pisadeł sprawiła mi sporo trudności. No ale nie ukrywam, że miałam z czego wybierać. :)
Oczywiście chciałam wziąć wyłącznie moje ulubione narzędzia piśmiennicze. Jednak nawet wtedy lista wcale nie była szczególnie krótka.
Ostatecznie zdecydowałam się na: brush peny Tombow i Pentel. Do tego dołożyłam cienkopisy Pentel o różnej grubości. Kolorowe pisaki TwinTone. Gumkę, ołówek, linijkę, klej. A, zapomniałabym - spakowałam jeszcze pusty brush pen do napełniania wodą (dzięki temu mogłam używać brush penów jako farb akwarelowych).
Dokończ travel journal w domu
Jak myślisz - czy podczas podróży skorzystałam ze wszystkich przyborów, jakie spakowałam?
Nie. Przez brak czasu i możliwości używałam głównie cienkopisów, ołówka, gumki, kleju w pisaku i linijki. Często brakowało mi miejsca w plecaku, ale też i czasu na zapisanie wszystkiego co działo się danego dnia. Muszę przyznać, że był to jeden z najbardziej intensywnych wyjazdów w moim życiu. Chciałam zobaczyć i zwiedzić jak najwięcej, dlatego do hotelu wracałam późnym wieczorem.
Niestety nie miałam aż tyle czasu na prowadzenie dziennika, ile planowałam. Ale to też jest ok! Przecież nie chciałam tylko dokumentować przeżyć, ale głównie je przeżywać. Część rysunków powstała jako szkice ołówkiem i kończyłam je po powrocie do domu. Pozwoliło mi to też przedłużyć radość z wyjazdu. I po powrocie wykorzystałam też dodatkowe kolory, które zabrałam ze sobą na wyjazd. Każde takie doświadczenie to cenna informacja, pozwalająca przygotować się lepiej do kolejnej podróży i prowadzenia travel journala.
Wspominaj i ciesz się tym, co przeżyłaś
Dziennik podróży stał się moją ulubioną formą dokumentowania wspomnień. Podobnie jak przy pamiętniku - nie ma tutaj żadnych ograniczeń. I tak jak wspomniałam - możesz prowadzić osobne “oficjalne” zapiski, którymi będziesz wspomagać się, relacjonując podróż babci. A oprócz tego, masz swój prywatny dziennik-pamiętnik z historiami, które chcesz zachować dla siebie.... jak np.licznik szczurów które przebiegły mi drogę, refleksje co można było zrobić inaczej czy lista wydatków i cen produktów na dany rok.
Podobał Ci się mój artykuł? Wesprzyj moją działalność i udostępnij poniższą grafikę (wraz z linkiem do artykułu) w swoim ulubionym medium społecznościowym np. Pinterest czy Instagramie. To nic nie kosztuje, a dla mnie to nieoceniona pomoc w dalszym rozwoju mojej marki. :)